husky
Dołączył: 26 Wrz 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: małopolska
|
Wysłany: Pon 19:34, 06 Lis 2006 Temat postu: Zimowy Tryptyk Karpacki 2006 |
|
|
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami że listopad będzie pod znakiem jednodniówek, wczoraj (tj. 05.11) miała miejsce pierwsza z nich rozpoczynająca oficjalnie sezon zimowy A.D. 2006.
Wybór padł na beskid śląski, głównie z racji bliskości i chęci bliższego poznania okolicy. Plan przewidywał zdobycie trzech szczytów w zimowych skrajnie trudnych warunkach, w tym aż dwóch tysięczników .
Wysiadłem w Wilkowicach i bez żadnej aklimatyzacji ostro wyruszyłem . Na pierwszy ogień poszła południowo-zachodnia ściana Klimczoka, zdobytego samotnie drogą klasyczną . Im bardziej nabierałem wysokości tym więcej było śniegu , był mokry i szło się nieco ciężko. Po dychnięciu w schronisku kierowałem się w stronę Błatniej, na szlaku mijałem grupki innych extremalnych wypraw których członkowie byli przeważnie w dość zaawansowanym wieku.
Wyrazy uznania że w taką paskudną pogodę mieli chęć wyjść z ciepłego, suchego domu na całodzienne namaczanie w górach. Na dodatek niektórzy zamiast tych wszystkich nowoczesnych i wydawałoby się niezbędnych elementów górskiego wyposażenia, szli chroniąc się pod parasolem i mając na nogach "specjalistyczne buty wysokogórskie" typu Relax. Jak widać można i tak, co wcale nie znaczy że gorzej bo humory im dopisywały.
Ale wracając do tematu, gdy zbliżałem się do schroniska na Błatniej, na polanie porządnie wiało, śnieg sypał prosto w twarz (z powrotem prosto w .... ) i pomyślałem wtedy że niegłupim pomysłem byłoby sobie fundnąć jakieś gogle czy cóś podobnego, bo to średnia przyjemność dostawać ciągle po oczach.
W schronisku byli tylko gospodarze, dopiero po pewnym czasie pojawiali się nieliczni turyści. Szybka kawa i w drogę powrotną, na kolejny i ostatni już tysięcznik - Szyndzielnię. W międzyczasie na szlaku pojawiło się trzech strasznych gości na swych jeszcze straszniejszych skuterach i zamieniło całkowicie resztki śniegu w błoto (oby im język usechł i nie mogli piwa pić).
Po dotarciu w końcu do schroniska na Szyndzielnię (małe zagęszczenie ludzkie) i skosztowaniu zasłużonej nagrody (czytaj piwa grzanego), zejście w dół, do miejsca skąd zaczynałem.
Mimo że pogoda nie była wymarzona to udało mi się zrobić kilka fotek, które już są na mojej stronie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|